The Legend of Destiny

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział I - Blue Spirit

* * * *

   Mały chłopiec stał na wzgórzu i patrzył jak jego dom płonie. Wiedział prędzej czy później, że jego ojciec wpadnie w kłopoty. Mieszkał tylko z nim, jego matka zmarła, gdy miał 2 lata, a Kiharo w tym czasie wpadł w jakieś mafijne kłopoty. Miał przemycać na drugą stronę jeziora jakiś towar, ale gdy ludzi, dla których pracował dowiedzieli się o jego przekrętach zemścili się. Kiharo kradł część towaru i chował w piwnicy domu. Seishin przeczuwał, że to się kiedyś stanie. Nigdy nie miał zbyt dobrych stosunków z ojcem. Westchnął ciężko i odwrócił się tyłem do domu. Wszystkie jego pamiątki po mamie zniknęły. Czuł ostrą, palącą gulę w gardle, strasznie go to bolało, nie wiedział jak miał się zachować. Nagle padł na kolana, a z jego złotych oczu wypłynęły łzy. Miał tylko 12 lat i bał się. Nie wiedział jak miał sobie poradzić bez rodziców. Zawsze miał wszystko i nie musiał o nic walczyć, a teraz był sam. Gdy już się wypłakał położył się pod drzewem i zasnął.
                               * * * *
- Fiołek na lewo, do cholery powiedziałem na lewo! - krzyknął ostrym szeptem do swojego kumpla, który szedł środkiem ulicy i wcinał jakieś ciastko.- Bo nas przyłapią!
   Mężczyzna w niebieskiej masce obserwował na dachu centrum miasteczka. W oddali majaczył potężny pałac, który należał do tutejszego władcy. Był to bardziej tyran niż prawowity władca. Chodziły pogłoski, że mężczyzna zabił swojego brata we śnie i przejął po nim władzę. Nikt nigdy nie sądził, że może istnieć taki mężczyzna. Kiedyś miasto tętniło życiem, teraz było pełne nędzy i braku jedzenia. On - Błękitny Duch miał zamiar uwolnić ludzi od tej nędzy, nie chciał dłużej patrzeć na ten świat. Był to tak bardzo straszny widok, że serce aż ściskało. Zauważył, że Fiołek uskoczył w boczną uliczkę i dał znak, że droga wolna. Zaczął biec po dachach w stronę pałacu. Tam było bardzo dużo jedzenia, on miał zamiar zabrać to, co do nich należało. Pokonał po cichu straż i znalazł się na balkonie.
   Wszystkiego czego się nauczył zna od jego mistrza. Wtedy gdy zasnął pod drzewem nie obudził się w tamtym miejscu, tylko w jakiejś jaskini. Było to miejsce bandy sierot. Zero to był przywódca, który kradł jedzenie bogatym, bo nie mieli nic dla dzieci, które znajdował i zabierał ze sobą. Sam nie miał rodziców. Niestety rok temu zmarł w jednej z misji odbicia Fiołka. Sei przejął dowództwo nad bandą. Był najbardziej wyszkolony, najlepiej posługiwał się mieczami, był naprawdę dobrze wygimnastykowany. 
   Jednak w jego sercu krył się mrok, był on owładnięty zemstą za zniszczenie jego domu, za zabicie jego mistrza, którego traktował jak brata. Miał już dosyć śmierci, nie chciał tracić bliskich osób, nie chciał patrzeć na nędzę w tym mieście, na śmierć, którą widział na każdym kroku. 
   Rozejrzał się po balkonie i zauważył, że za oknem w pokoju chodziła jakaś piękna, młoda dziewczyna. ale on miał coś innego na głowie niż podziwianie pięknych kobiet. Otworzył drzwi i złapał dziewczynę przykładając jej do szyi miecz.
- Bądź cicho, a nic ci się nie stanie - szepnął niskim, gardłowym głosem. Zamknął ją w jakiejś komórce i zgarnął jedzenie do torby. Wziął także biżuterię i złote puchary. Potrafił przetapiać złoto i robić z nich sztabki. Gdy już wszystko miał wybiegł z balkonu i natknął się na kilku strażników.
   Nie trwało to długo, a już miał ich pokonane. Potrafił bardzo dobrze operować mieczami. Po chwili znalazł się poza murami zamku i biegł po budynkach domów, Wszedł do jaskini, a zaraz za nim pojawił się Fiołek.
- No Seiuś jak tam akcja?- zapytał padając na fotel zrobiony z liści i gałęzi.- Ah,,, jakie te misje są nudne - zamruczał i przeczesał swoje długie włosy ściągając materiałową maskę z twarzy.- Wyglądasz strasznie w tej masce - rzucił w niego kamykiem.- Rozdam dzieciakom jedzenie, pewnie jeszcze nie śpią - uśmiechnął się i wstał z fotela rozdzielając odpowiednio jedzenie i wchodząc do innych części jaskini.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz